24 marca 2014

TOPP DOGG [ARARIO Special Album]


Obiecałam unboxing? Obiecałam. 
Obiecałam swoje łapki w unboxingu? ... No cóż, nie można mieć wszystkiego xD
Jako, żem człowiek, który na widok obiektywu zamienia się w milczący posąg, postanowiłam przeprowadzić to w nieco inny sposób. Mam nadzieję, że nie będzie źli. A, no i raczej nic nie stracicie, nie słysząc mego głosu. Więc prawie same plusy ^^ Płytka dotarła do mnie dzisiaj rano. Początkowo byłam pewna, że zastanę w środku VIXX oraz Roy Kima. Niestety. Souvenir z tymi rzeczami zaginął i nic nie wskazuje na to, aby przybył do mnie w bliższej przyszłości. Nadzieja matką głupich, a matka kocha swe dzieci. Więc trzymajcie kciuki, a może kiedyś zobaczycie recenzje tych dwóch płyt ^^'

Nie przebierając w słowach: Zapraszam do zapoznania się z moimi odczuciami odnośnie Arario. A nóż, widelec, zachęcę was (lub wręcz przeciwnie) do zakupu. Hwaiting.


Tak, mniej więcej prezentowała się paczuszka. Pierwszy raz przybyła do mnie w takim kształcie. Była niezwykle leciutka, więc przez moment wydawało mi się, że mogę zastać tam jedynie folię bąbelkową. Co właściwie nie byłoby takie złe ; > Do otwarcia będzie nam potrzebny nóż:


A co byłoby bardziej hardcorowe niż otwarcie paczki różowym nożem? 


GIŃ WREDNA POKRAKO!

Tak prezentowało się wszystko po otworzeniu. Nie powiem, bardzo niebezpieczne. Płyta miała zbyt dużo miejsca i nie raz czy dwa zapewne została obita. Na szczęście po wstępnych oględzinach nie posiadała żadnych uszczerbków.


Rozmiar płyty: ciut mniejsze od standardowego zeszytu szkolnego. Gdzieś koło A5. No i dopadła mnie mała chęć na...


FOLIA BĄBELKOWA IT'S MINE <3 <3 <3
Po spędzeniu kilku minut na katowaniu biednego zabezpieczenia, powróciłam do ponownego rozpakowywania.



















Folia, która zapewne miała spajać cały album w jedność, okazała się piętą achillesową. Strasznie zniekształciła pierwotny kształt opakowania. Modliłam się w duchu, aby chociaż środek zachował się cało. 


Na szczęście wszystko wyglądało tak, jak miało wyglądać. Właściwa okładka była już pozbawiona rysunku. Znajdowało się na niej logo zespołu. W rzeczywistości jest ciut cieplejszy kolor niż to widać na zdjęciu. Tył był identyczny (pomijając kolor oraz hologram) jak opakowanie. 

Po otworzeniu dostajemy luźno leżący, kilku stronnicowy photobook (zainteresowanych jego zawartością odsyłam na koniec notki), całkiem spore pudełeczko oraz płytę po prawej stronie. 


Znowu mamy powtórkę graficzną. Nie przeszkadza mi to zbytnio, bo rysunek jest niezwykle starannie zrobiony i bardzo wpadł mi w oko ;3 Jedną rzeczą, która mnie POZYTYWNIE zaskoczyła był przycisk do podniesienia płyty. Czy faktycznie musiałam tak długo czekać, aby był on tak zaprojektowany w jakimkolwiek albumie ? -.- Zazwyczaj jest to tak tragicznie zrobione, że mam wrażenie, że płyta pęknie wpół przy odczepianiu. Dziękuję Topp Dogg xd


Tajemnicze pudełeczko kryło w sobie karty (pewnie do gry, nie jestem jeszcze w stanie tego potwierdzić) oraz jedną z tych losowych kart, które możemy dostać z każdym egzemplarzem albumu. Niestety szczęście mi nie dopisało i trafiłam na Seogoonga. Ktoś chce się wymienić za Hojoona? ^ ^'

Będę w stanie wkleić dokładniejsze zdjęcia kart do gry,
jeśli ktoś byłby zainteresowany ich wyglądem.

Dodatkowo w opakowaniu znalazłam niewielki plakat (również z dobrze nam znanym rysunkiem xd jak koncept to koncept, nie narzekam)


Przejdźmy w końcu do mini photobooka. Zaczyna się grupowym zdjęciem na dwie strony, następnie przechodząc do zdjęć poszczególnych członków, kolejne są teksty piosenek (nie ma mowy, nawet nie próbuję czytać hangula!), a na końcu skromne creditsy. 

Zdecydowanie mój numer jeden
w tym photobooku  - Bijoo

Xero

Sangdo

Nakta

Seogoong

A-Tom

Hansol

Gohn

Jenissi

Yano

P-Goon

Hojoon (czemu nie trafiłam na twoją kartę?! xd)

Kidoh



Sama płyta jest raczej opanowana przez sam utwór Arario, który mamy okazje słyszeć w trzech wersjach: zwykłej, z którą chłopaki promowali się w music bankach, całkiem porządnie zrobiony remix oraz (prawie obowiązkowa) wersja instrumentalna. Dla mnie ta ostatnia ma wielkie znaczenie, ponieważ w skład piosenki wchodzą instrumenty tradycyjne, do których mam wielki szacunek i sentyment. Nie można również zapominać o reszcie piosenek. Stardom postarał się przy utworach, tego im zarzucić nie mam prawa. Niestety słabą stroną jest... chyba sam sposób wykonania albumu. Przy roztrzepanym człowieku, opakowanie już dawno byłoby powyginane w tysiące różnych stron. Latający na boki photobook również nie zasługuje na owacje na stojąco. Natomiast pomysł z grą (o ile karty do niej służą, jeśli tak nie jest - proszę, poprawcie mnie) jest niezły ^^ Teraz pytanie czy dam radę cokolwiek znaleźć na ten temat w internecie...
Na koniec małe pytanie: Czy tylko ja w piosence "I know" słyszę, na początku, słowa DZIEŃ DOBRY? XD Bo nie wiem czy to tylko mój mózg robi sobie ze mnie jaja, czy faktycznie chłopacy niechcący zrobili nam, polskim fankom, psikusa? ^ ^'


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz